Podsumowanie 2022 - ten rok wiele mnie nauczył

Cześć! Dzisiaj czas na moje podsumowanie roku 2022... Rok 2021 zakończył się dla mnie traumatycznie, więc wcale nie było mi łatwo wkroczyć z nadzieją, kolejny rok. Chyba rozumiecie, po prostu nie zawsze da się myśleć pozytywnie.

Styczeń i luty to w moim wykonaniu był pokaz lęków i uaktywnienie się GAD, czyli lęku uogólnionego. Był on konsekwencją wydarzeń z poprzedzających miesięcy, ale tkwił we mnie w zasadzie wiele lat. Kiedyś po prostu nie miałam bodźca, który tak silnie by to we mnie aktywował. Pisałam pamiętnik i z tego jestem akurat bardzo zadowolona - polecam każdemu, kto nadmiernie myśli i uwielbia rozgrywać w głowie wiele scenariuszy (chociaż to jest też do przepracowania psychoterapeutycznego). Gdy narastała we mnie złość, zawsze sięgałam po długopis i pisałam wszystko co myślę. Często nie były to miłe rzeczy o ludziach, czy sytuacjach. Jednak po tym czułam się bardzo oczyszczona i to było dla mnie najważniejsze. Koniec lutego okazał się okresem wybuchnięcia wojny, która jak możecie się domyślić, też spotęgowała lęk, ale on wtedy drzemał chyba w każdym z nas. U mnie zaczęło to też przekładać się na pogorszenie stanu wzroku - a przynajmniej wtedy myślałam, że to od nadmiernego stresu i przejdzie mi jak odpocznę (chociaż dużo się nie myliłam). To nie było takie typowe pogorszenie wzroku na zasadzie "potrzebuję okularów" a zamglone, zaparowane widzenie w jednym oku, głównie w momencie przegrzania się, aktywności fizycznej, gorącej kąpieli. Dziwne, nie? Wolałam odpychać myśl choroby i postanowiłam pozwalać to jeszcze chwilę na stres i przemęczenie. 

Marzec to miesiąc który lubię - bo pod koniec mam urodziny i powoli zbliża się wiosna, a po lutowym przemęczeniu błotem, szarością i złymi informacjami, człowiek chciałby zaznać chwilę pięknego słońca i świętego spokoju. Wojna niestety była wtedy jeszcze sprawą świeżą i wciąż każdy z nas się bardzo bał (co nie oznacza, że teraz się nie boimy, po prostu jesteśmy na nieco innym etapie). Psychicznie byłam odciągnięta od wydarzeń z przeszłości, ale bardzo zaaferowana tym, co dzieje się teraz. Pod koniec marca, w dniu moich urodzin, znów zostało nadszarpnięte moje zaufanie. Wiecie, to ma być skrót, więc nie będę wchodziła tutaj w szczegóły, zresztą myślę że to zbyt intymne. 

Kwiecień i maj zaczął obfitować w przyjemniejsze momenty, wciąż z myślami przy wojnie i pogarszającym się wzrokiem, ale za to z masą przeczytanych książek i zrobionych kursów. Postanowiłam "wziąć się w garść" (matko, nie mówcie nigdy nikomu, że ma się wziąć w garść, to jest takie złe) i postawić na samorozwój i niezależność. To jest aspekt z którego jestem piekielnie dumna, ponieważ przez ten rok zrobiłam naprawdę multum rzeczy w tym kierunku!

Czerwiec był czasem, gdy wciąż doskwierał mi wzrok i postanowiłam nie zwlekać dalej. Udałam się na badania. Miałam robioną pełną morfologię z przeróżnymi dodatkowymi frakcjami, wizytę u okulisty (kilkukrotną, ale o tym za chwilę), badania ginekologiczne. I nic wielkiego się nie dowiedziałam. W każdym z tych badań nie wyszło nic groźnego, poza ukrytą wadą wzroku, w której nie jest problem, bo moje objawy wzrokowe nie są typowe na +2 dioptrie z jakimi zostałam odstawiona z kwitkiem, a na zupełnie inną chorobę, niezwiązaną z okiem. Dostałam też skierowanie na angiografię fluoresceinową, która miała miejsce już w lipcu - i UWAGA, dosłownie nic groźnego na niej nie wyszło. A była to jedna z najlepszych placówek w Polsce, co mimo wszystko nie spowodowało, że u lekarza rodzinnego dostałam skierowanie na rezonans głowy. Niestety, w tym kraju nie da się zrobić tego badania na NFZ, bo interniści nie chcą na nie kierować! 

W sierpniu i wrześniu objawy wzrokowe samoistnie minęły, ja zaczęłam mieć bardzo dużo pracy, przez szalejącą inflację zatrudniłam się na drugi etat w biurze księgowym. I jakoś to się tak kręciło, aż zaczęłam czuć skrajne przemęczenie. Do tego zaczęłam pracę dodatkową jako copywriter i od tamtego czasu tworzę teksty na zlecenie. Jest to również bardzo rozwijające, wiele się uczę i myślę, że wychodzi to mojemu mózgowi na korzyść. W sierpniu po raz trzeci też, zachorowałam na covid. Znów pojawił się problem ze wzrokiem, jednak jak wcześniej było to lewe oko, tak teraz przeniosło się na prawe. Wizyta u okulisty, tym razem prywatnie, znów nie wykazała niczego groźnego, zostałam odprawiona z receptą na okulary. Bardzo często pojawiają mi się bóle głowy, ale to też nie było wystarczające, aby skierować mnie na rezonans, bo - i tutaj cytuję słowa lekarki: "skoro przechodzi po tabletce przeciwbólowej, to nic groźnego". Ale ja nie chcę skończyć z braniem tabletek przeciwbólowych codziennie (zresztą nie biorę, nawet jak mnie coś boli to nie korzystam dopóki mogę wytrzymać).

Październik i listopad przebiegły dość spokojnie, chociaż z nasilonym epizodem depresyjnym, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby się z tego wykaraskać. Zaczął się również mundial, a z racji że ja kocham piłkę nożną, pozwoliło to odciągnąć myśli - i dalej pozwala, bo piłka jeszcze kilka dni w grze. :D

I ostatni - grudzień. Postanowiłam sobie codziennie wstawiać coś na dresscloud, blog, tiktoka, oraz youtube i właśnie jest 11 dzień, gdy wszystko realizuję. I wiecie co? Czuję zmęczenie, ale jest to takie przyjemne uczucie. Fizycznie czuję się niestety osłabiona. Zapisałam się na styczeń na rezonans głowy i już niedługo może rozwiązać się zagadka z tym, co mi dolega - co podejrzewam, ale nie będę teraz wyrokować, bo nie ma w tym żadnego sensu. Lepiej być jednak zdrowym. Wielu z Was może pomyśleć, że ten rok był dla mnie beznadziejny, ale mimo wszystko jestem za niego wdzięczna. Bardzo dużo się nauczyłam i myślę, że już niebawem stanę się silniejsza.

A jak Wy podsumujecie Wasz rok?



Komentarze

Popularne posty