Czas powrotów i czas zmian!

 Cześć! Chyba długo mnie tu nie było... No, tak się czasem w życiu zdarza, że trzeba zrobić sobie przerwę od pewnych czynności, aby nabrać dystansu. Jednak już jestem i mam nadzieję, że dobrze będzie się Wam czytać to, co tu produkuję. A dla tych, którzy są na tym blogu pierwszy raz - jestem Marta, mam 26 lat i będą pojawiać się tu treści tematyki lifestyle, beauty, oraz trochę dietetyki. Będą, bo jak zdążyliście już zauważyć, usunęłam wcześniejsze teksty - chcę zacząć na świeżo, z nową energią, czystą głową.


A dziś chciałabym tak na luzie pogadać z Wami o zmianach. Kiedyś byłam zafiksowana na tym, aby posiadać jedno zdanie i nigdy go nie zmieniać, teraz chyba dorosłam i uważam, że poglądy dojrzewają razem z nami. Doszłam do wniosku, że przez cały ten czas, gdzie miałam co prawda jedno zdanie, nie do końca byłam sobą. Bo czułam w środku, że coś nie gra, że się zmieniam, to co myślę, już nie współgra z moją osobowością. Długo zajęło mi dojście do momentu, w którym jestem, czyli po prostu do bycia człowiekiem połączonym zarówno ze swoim mózgiem, jak i sercem. Nauczyłam się słuchać siebie, może zdobyłam trochę więcej wiedzy z książek i od wartościowych ludzi i zrozumiałam, że nie można robić czegoś wbrew sobie. Nie warto jest myśleć jak "wszyscy" jeśli się tego nie chce. Długo wolałam być w cieniu, właśnie za tą masą, żeby nie być ocenianą, bo zwykle, gdy robimy/mówimy coś "kontrowersyjnego", to inni o "neutralnych" poglądach, chcą nas zjeść. 



Chodzi za mną podejście do medytacji i jogi, czytam aktualnie mnóstwo psychologicznych treści, czasem bardzo ciężkich do przebrnięcia "na jedno podejście", rozmyślam głównie o egzystencjalizmie, przeszły mi przez myśl studia filozoficzne, być może od przyszłego roku zacznę tę przygodę, jednak to jest czasem tak obciążające moją psychikę, że takie oczyszczenie w wyżej wymienionej formie, może być całkiem dobrym zespojeniem samoświadomości.

Dacie wiarę? Ja jestem z natury strasznym nerwusem. Jestem też osobą wysokowrażliwą i bardzo intensywnie przeżywam różne emocje. Jednak co do tej wybuchowości, jeszcze rok/dwa lata temu, gdy ktoś mnie poirytował, nie dawałam za wygraną. Gdy ktoś gadał bzdury - również. Walczyłam, dopóki moje nie było na górze (oczywiście tylko wtedy, gdy wiedziałam, że mam rację). Teraz, gdy widzę, że nie ma z kim dyskutować - nie robię tego. I wiecie co? Myślałam, że to będzie takie trudne, bo jak to, ja? Człowiek eksplozja, da radę zacisnąć zęby? No da. Póki co pracuję jeszcze nad umiejętnością rozładowywania złych emocji, ale i tak uważam, że zrobiłam niesamowite postępy. I czasem żałuję, że dopiero niedawno odkryłam, że jestem WWO, może gdyby to się stało wcześniej, już długo byłabym spokojniejsza. Ale nie ma co gdybać, prawda?

Jesteście zainteresowani treściami na temat tego co się działo w mojej głowie, jaką przemianę psychiczną przeszłam na przestrzeni lat? Dzielić się z Wami książkami jakie przeczytałam, które pomogły mi odnaleźć prawdziwą, bardziej otwartą siebie?

Na dziś kończę, ponieważ to pierwszy post od bardzo dawna, nie chcę obciążać Was zbyt dużą ilością treści. Następnym razem przygotuję chyba coś kosmetycznego...



Komentarze

Popularne posty